piątek, 25 października 2013

Zamek Tenczyński


   Ze względu na zbliżającą się noc halloweenową, chciałabym wspomnieć o legendzie, która ze strachami ma coś wspólnego... Jednak ogółem mój dzisiejszy post poświęcony będzie Zamkowi Tenczyńskiemu (Tęczyńskiemu).

   
                     

   Zamek leży na najwyższym wzgórzu Garbu Tenczyńskiego w lesie Tenczyńskim.

     Rys historyczny

   Budowę rozpoczęto już w 1319 roku, zajął się tym Nawoja z Morawicy. Wzniósł on największą wieżę.  Po jego śmierci budowę kontynuował i zakończył syn, Jędrzej, który przyjął nazwisko Tęczyński. Zmarł w 1368 roku. Potomek Jędrzeja, Jan (Jaśko), który odnowił zamek i założył w nim kaplicę. Z tego właśnie okresu pochodzą wzmianki historyczne o posiadłości- Władysław Jagiełło umieścił w niej jeńców krzyżackich pojmanych po Bitwie pod Grunwaldem.
   Ród Tęczyńskich był rodem bardzo wpływowym w Polsce. Warto wspomnieć, że zamek odwiedzany był przez takie osobistości jak Jan Kochanowski, Piotr Kochanowski, Mikołaj Rej. 

                                       

    Do połowy XVI wieku nie zmieniano drastycznie wyglądu zamku. Wtedy znajdowały się przy nim folwark, dom praczek, łaźnia i browar ze słodownią. W 1570 roku przebudowano go niemal od podstaw, dokonał tego Jan Tęczyński. Ostatnią wielką inicjatywą podjętą tam było odnowienie kaplicy. Podczas potopu szwedzkiego Jerzy Lubomirski rozpuścił plotkę o rzekomym ukryciu skarbu koronnego na zamku, przez co został on splądrowany i zniszczony. W XVIII wieku kolejno przechodził w ręce: Adama Sieniawskiego, księcia Augusta Czartoryskiego i jego córki Izabeli Lubomirskiej. W tamtym czasie został odbudowany i częściowo zamieszkany. W 1768 spalił się przez uderzenie pioruna, zaś od 1816 do 1939 roku należał do Potockich.
    W 2008 roku założona została fundacja 'Ratuj Tenczyn', która zbiera pieniądze na choćby częściową odbudowę zamku.


   Wygląd
    
 

A - zamek właściwy, B - przedzamcze/zamek dolny, 1 - dziedziniec ze studnią, 2 - budynek bramny, 3 - wieża bramna zwana Nawojową, 4 - kaplica, 5 - skrzydło reprezentacyjne z XVI wieku, 6 - pokoje dla straży, 8 - baszta "Dorotka", 9 - brama wjazdowa w formie barbakanu, 10 - sień, 11 - basteje (większa to "Grunwaldzka"), 12- baszty z XV wieku, 13 - czworoboczna wieża, prawdopodobnie pierwotna brama z XIV wieku


    

   Ciekawostki
   
   -zamek wielokrotnie wykorzystywany jako plan zdjęciowy ("Ostrze na ostrze", "Rycerze i rabusie");
   -istnieje legenda o niewiernej małżonce jednego z Tęczyńskich, która miała zostać zamurowana żywcem w baszcie 'Dorotce' przez rozgniewanego męża; ponoć do dnia dzisiejszego słychać w owej baszcie tajemnicze odłosy;
   -na dziedzińcu zamka znajduje się pomnik przyrody założony w 1936 roku- jawor
   
    Stan obecny
    
    Choć jest to dla mnie bolesne, podobnie jak i Pałać Potockich, Zamek Tęczyńskich znajduje się w stanie tragicznym. Chociaż założona jest, jak już wspomniałam, fundacja, której zadaniem jest zbiórka pieniędzy na rekonstrukcję budowli, wymaga to jednak ogromnych nakładów finansowych. Niestety, ta perła moich okolic jest bardzo zaniedbana.


                                   


Oczywiście, zamek był i jest inspiracją dla artystów.

piątek, 11 października 2013

Ku czi Jana Pawła II

Witam!

 Dzisiaj niestety krótko, choć na temat ciekawy.
Od dnia 15 października na krzeszowickim rynku oglądać można wystawę poświęconą błogosławionemu Janowi Pawłowi II. Będzie można ją podziwiać do lutego 2014 roku. Rzeźby, przedstawiające kolejne etapy życia Karola Wojtyły, wykonał Czesław Dźwigaj. Ekspozycja nosi nazwę Via Sancta.

                                           

                                           

                                           

                                 

                                 

                                 



Ponadto do Krzeszowic zawitała jesień, więc skoro aparat trafił w moje łapki, nie mogłam odmówić sobie sfotografowania kolorowego parku.









Miałam szczęście i trafiłam akurat na panią karmiącą kaczki, nie mogłam się oprzeć i musiałam zrobić temu zdjęcie ;) Oczywiście za jej zgodą :)



Pozdrawiam! 


niedziela, 22 września 2013

Dzieje wojenne

    Witam po dłuższej przerwie! Jako że niedawno obchodziliśmy rocznicę wybuchu II wojny światowej, chciałabym między innymi tym wydarzeniom poświęcić dzisiejszy wpis.

    O ile mi wiadomo, Krzeszowice oraz Wola Filipowska nie zostały zbombardowane podczas nalotów ze strony niemieckiej. Nie jest to dziwne, zważywszy na fakt, iż miejscowości te położone są 30 kilometrów od Krakowa. Chociaż przebiega przez nie droga do Katowic; nie ma ona jednak znaczenia militarnego. Wiadome jest mi jednak, że oddziały niemieckie w mieście się pojawiły.


  W 1939 roku, jak podają kroniki, w Krzeszowicach zamieszkiwało 3500 osób w ponad 310 domach. W sierpniu władze otrzymały rozporządzenie, według którego wszyscy, bez względu na płeć i narodowość mają obowiązek kopania rowów przeciwlotniczych. Zarządzeniu temu towarzyszyły jednak uspokajające komunikaty. 1 września 1939 roku mieszkańców Krzeszowic obudził huk. Niemieckie samoloty przeleciały nisko nad miastem, zwłaszcza dworcem, na którym stały dostawy; i ruszyły na Trzebinię. Krzeszowice zdobyto 5 września. Miasto dokładnie przeszukano w celu znalezienia oddziałów wojska polskiego. Pierwszym burmistrzem był Dziecichowicz, 1 grudnia oddał funkcję Kochańskiemu, bardzo okrutnemu człowiekowi, sympatyzującemu z niemieckim żandarmem. W 1940 roku Pałac Potockich, o którym już pisałam został przerobiony i służył jako letnia rezydencja Hansa Franka. W październiku tego roku zmieniono nazwę na Kressendorf. W 1941 roku z Krzeszowic przesiedlono przymusowo 481 osób pochodzenia żydowskiego.

  20 listopada 2943 roku miał miejsce sabotaż. Nie wykryto sprawców podłożenia dynamitu- w efekcie prób rozminowania torów ucierpieli gestapowiec i niemiecki strażnik kolejowy (strażnik w późniejszym czasie zmarł). W odwecie, trzy dni później czyli 23 listopada rozstrzelano 42 (lub 43) zakładników z więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Wydarzenie to upamiętnia głaz na ulicy Zielonej. Niestety, chociaż w założeniu mają się nim opiekować uczniowie z Liceum Ogólnokształcącego w Krzeszowicach jest on bardzo zaniedbany.

    Od razu po wkroczeniu wojsk niemieckich do miasta wprowadzono godzinę policyjną; zarekwirowano odbiorniki radiowe, wszelką broń oraz niektóre artykuły codziennego użytku pod groźbą śmierci. Mieszkańcy mieli obowiązek kłaniać się każdemu napotkanemu Niemcowi. Wprowadzono system kartkowy; rabowano sklepy. Została także ustalona instytucja zakładników, po 15 osób na miesiąc. 

    17 i 18 stycznia 1945 roku ludność przeżyła dwa naloty sowieckie. Wybuchy najbardziej gwałtowne były wieczorem 18 stycznia, kiedy za pomocą bomb wysadzane były miny w lesie Tenczyńskim. Siła była tak potężna, że ze wszystkich domów powypadały szyby, a cenne witraże z kościoła również uległy zniszczeniu. O północy rozpoczęła się regularna walka. Od ulicy Grunwaldzkiej w stronę Czatkowic uderzały wojska niemieckie; zaś z Dubia, Rudawy i Zabierzowa atakowali sowieci. Pojedynek zakończył się o godzinie piątej rano 19 stycznia. O poranku Armia Czerwona wkroczyła do miasta. Niestety, zarówno uciekający Niemcy, jak i posuwający się do przodu sowieci rabowali gospodarstwa.

    We wrześniu 1948 roku odbył się proces Dziecichowicza i Kochańskiego.

    Dziękuję za uwagę.


Bibliografia:
http://www.krzeszowice.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2878&Itemid=529
http://www.historiakrzeszowic.republika.pl/DANE/GLOWNA.html
http://www.sztetl.org.pl/pl/article/krzeszowice/16,relacje-wspomnienia/24892,pamietnik-adama-fujarskiego-kronika-miasta-krzeszowice-1939-1945-fragmenty-w-ktorym-znajduja-sie-informacje-na-temat-ludnosci-zydowskiej-krzeszowic/?print=1
http://www.jurajskiostaniec.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=36&Itemid=48
www.wikipedia.pl

poniedziałek, 18 marca 2013

Pamiątki dawnych dni.

Długo mnie tu niestety nie było, co zostało spowodowane przez natłok zajęć i spraw. Przepraszam, ale postaram się nadrobić zaległości.
A dzisiaj witam i zapraszam do wysłuchania (poczytania) mojej opowieści o dawnych czasach, tak różnych od dzisiejszego świata. Chcę napisać o chwilach wyblakłych pod słońcem czasu... Posłuchajcie.

Dawno, dawno temu, około 1300 roku, niedaleko Krakowa, powstała osada założona na prawie magdeburskim. Miasteczko rozwijało się spokojnie, wokoło powstawały liczne przysiółki, jak na przykład Tenczynek. W 1555 roku Krzeszowice stały się własnością hrabiego Potockiego. W  XVII wieku odkryto złoża wód leczniczych. Od tego czasu miasto zaczęło działać jako uzdrowisko. Hrabiowie Potoccy byli zaangażowani we wszystkie zrywy narodowe, Krzeszowice stanowiły często ważny punkt przesyły broni. Z tamtych dni pozostało wiele pamiątek, które ukażę poniżej.

Jednak nie o tej części historii chciałam dzisiaj opowiedzieć.

Marzyłam nieraz, by chociaż na moment przenieść się do tych czasów, kiedy ogony pięknych, strojnych sukien zamiatały ulice; kiedy obowiązywała niezwykle 'dworna' etykieta. Opisy z książek starych i historycznych rozpalały moją wyobraźnię, bo przecież... Bale! Tańce, wytworne toalety! Kolorowe słowa o teatrze, starych zabawkach, jakby magicznych słodyczach... Pozostały tylko pamiątki tamtych dni. Chciałabym je zaprezentować.

Pałac Potockich
Pałac wybudowano w latach 1850-1857 według projektu Franciszka Lanciego.Pałac był niewielką rezydencją w stylu renesansu włoskiego. Zbudowany został na wzniesieniu. W jego skład wszedł dwupiętrowy budynek główny z czterema narożnymi wieżami oraz dodatkowe skrzydła zamykające dziedziniec. Od wschodu wzniesiono ośmioboczną oranżerię połączoną z pałacem galeryjką, a przed główną fasadą - południową - obszerny taras widokowy.

We wnętrzach cenny był zwłaszcza gabinet umeblowany meblami gdańskimi połączony schodami wykonanymi w tym samym stylu z częścią mieszkalną - obecnie schody te znajdują się w budynku Collegium Maius UJ w Krakowie. Piękna była również sala balowa, w której do dziś zachowała się cenna dekoracja stiukowa.Pałac był własnościąPotockich do II wojny światowej. W 1940 pałac stał się letnią rezydencją generalnego gubernatora Hansa Franka. Na jego polecenie dokonano przebudowy pałacu, dodając m.in. środkową klatkę schodową.Pałac jest otoczony parkim,kóry zajmuje 12 hektarów.Po II wojnie światowej w pałacu swoje siedziby miały państwowe instytucje związane z gospodarką leśną a potem szkoła przemysłu drzewnego z internatem.Od wielu lat pałac nie miał właściciela i niszczał.W 2008 roku Potoccy odzyskali część majątku wraz z pałacem.




Pałac w chwili obecnej zamknięty jest dla zwiedzających ze względu na stan tragiczny. Ciekawostką jest fakt, że kiedyś mieścił się tam dom dziecka; kręcono w nim również sceny do 'Szatana z siódmej klasy' (stara wersja) oraz do 'Trędowatej'. Jeszcze kilka lat temu w święto miasta część budynku można było zobaczyć, jednak teraz jest to niestety niemożliwe. Żałuję tego bardzo, ponieważ Pałac budzi moją ogromną ciekawość  Takim trochę niemożliwym marzeniem jest myśl o odnowie budowli i urządzeniu w nim muzeum  ale nawet ja widzę, że byłoby to porywanie się z motyką na słońce...


                                     

                                     



Pałac Vauxhall
[...] najstarszy i jeden z najcenniejszych zabytków w Krzeszowicach, wybudowany w latach 1783–1786 według projektu nadwornego architekta Szczepana Humberta na polecenie księżnej Izabeli Lubomirskiej jako dom zdrojowy z salami zabaw.
Piętrowy pałacyk pierwotnie nazwano Foksal, potem Vauxhall (również Salon). Do budynku miał dostęp każdy kuracjusz bez względu na stan i pochodzenie. Niejednokrotnie przyjeżdżali tu w niedzielę i święta goście z Krakowa, by się bawić. Ok. połowy XIX w. pomieszczenia na parterze zamieniono na sklepy, piętro było nieużywane. Pod koniec XIX w. budynek zaadaptowano na administrację dóbr Potockich, wówczas to doszło do zniszczenia bogatego wnętrza. Do lat 90 XX w. w budynku mieściła się filia szkoły podstawowej, w do 2005 roku Powiatowy Urząd Pracy. Obecnie mieści się tu galeria wystawiennicza oraz siedziba Centrum Kultury i Sportu w Krzeszowicach.
Pałac Vauxhall został wpisany do rejestru zabytków nieruchomych Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie.

Cóż... O Pałacu Vauxhall mogę powiedzieć, że rokrocznie odbywają się w nim bardzo ciekawe zajęcia, jak na przykład 'godziny' poświęcone grom planszowym, taniec, gry na instrumentach. Został niedawno odnowiony i jest teraz poniekąd chlubą Krzeszowic.


Kościół neogotycki pod wezwaniem Św. Marcina w Krzeszowicach
[...] neogotycki kościół położony w zachodniej części Krzeszowic nad Krzeszówką.
Wcześniejsza świątynia istniała tu prawdopodobnie w 1337 roku. Obecną wzniesiono w latach 1832 i 1840-1844 według projektu Karola Perciera, Leonarda Fontaine i Karola Fryderyka Schinkla.
Fasada wykonana jest z piaskowca, bryła kościoła - z cegły. Centralnym elementem fasady jest figura św. Michała Archanioła. Na szczycie fasady znajdują się również dwie ażurowe wieżyczki. Poniżej figury znajdują się duża rozeta doświetlająca wnętrze kościoła, po jej bokach umieszczono herby fundatorów: Pilawę Potockich i Korczak Branickich. Poniżej znajdują się figury czterech ewangelistów.



W kościele tym całkowicie zachwycają mnie witraże, są naprawdę przepiękne- ich kolory i rysunek zapierają dech w piersiach. Równie wspaniała jest Droga Krzyżowa. Mimo całego tego naprawdę godnego podziwu przepychu, jednak lepiej czuję się w swoim kościele parafialnym, który jest znacznie bardziej skromny i bardziej nowoczesny.



W trakcie pisania tego artykułu okazało się jednak, że materiału starczy mi na kilka części. Powyższe budynki uznałam za najbardziej godne wszelkiej chwały, dlatego to od nich chciałam zacząć ten mini-cykl. Przepraszam za brak zdjęć mojego autorstwa, ale pogoda niestety nie sprzyja wycieczkom z aparatem.

Pozdrawiam i życzę słońca!

Korzystałam ze stron:
http://krzeszowice.fotopolska.eu/budynki/m1572,Krzeszowice.html
www.wikipedia.pl





czwartek, 27 grudnia 2012

Parafia


  Dzień dobry.
  Mam nadzieję, że Święta czytelników upłynęły w ciepłej i rodzinnej atmosferze, chciałabym także życzyć wszystkim jak najlepszego roku 2013.
  Tematem dzisiejszego posta jest moja rodzinna parafia- Parafia archidiecezji krakowskiej Kościoła katolickiego, wchodząca w skład dziekanatu krzeszowickiego. Kościołem parafialnym jest kościół pod wezwaniem świętego Maksymiliana Marii Kolbe. Znajduje się on na ulicy księdza Mieczysława Mądrzyka- adres w tej sytuacji jest dość ważny.


                                 

  


  Zanim powstał budynek kościoła, Wola Filipowska należała do Parafii świętej Katarzyny w Tenczynku. Sama propozycja budowy została wysunięta najprawdopodobniej w roku 1976 z inicjatywy księdza Mieczysława Mądrzyka. W 1977 kardynał Karol Wojtyła poświęcił kamień węgielny i akt erekcyjny. W 1980 biskup Stanisław Smoleński erygował parafię. Działania zakończono w 1983 roku, wtedy też biskup Smoleński dokonał konsekracji.


  Ksiądz Mądrzyk zmarł w 2004 roku i został pochowany na tutejszym cmentarzu. Uznawany jest za swoistego twórcę parafii. 
  Z opowiadania babci (zauważyłam, że często pojawia się ona na tym blogu, ale udziela mi znacznej części informacji) wynika, że w budowę spontanicznie włączyli się mieszkańcy wsi, był to swego rodzaju czyn społeczny. To oni, na czele ze wspomnianym już księdzem Mądrzykiem załatwiali wszelkie formalności w ministerstwie w Warszawie, dosłownie stawiali kamień na kamieniu by parafia powstała. Postawiono także dom obok kościoła, w którym mieszkali na przykład fachowcy zajmujący się dachem. Później oddano ten budynek, obecnie znajduje się tam Dom Opieki Społecznej Caritas. Plebania mieści się w pobliżu.
 
                       
                        


 Msze Święte, gdy tylko stało się to możliwe, odbywały się w tak zwanym 'dolnym kościele', teraz, w Wielki Piątek urządzana jest tam Ciemnica. 

 

  Jak już wspominałam, patronem parafii jest święty Maksymilian Maria Kolbe, franciszkanin, więzień obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, przyporządkowany był mu numer 16670. Oddał życie za Franciszka Gajowniczka, w sytuacji, gdy ten miał zostać ukarany za ucieczkę innego więźnia. Skazany na śmierć w celi głodowej, zmarł dopiero po dwóch tygodniach, gdy podano mu dawkę fenolu. Właśnie dlatego 14 sierpnia, w dzień jego zgonu, obchodzony jest dzień odpustu w parafii.
  W kościele znajduje się komnata, która ma przedstawiać właśnie więzienny karcer. Mieści się w niej figura klęczącego mężczyzny. Innym 'śladem' świętego jest jego numer 'ewidencyjny'- 16670- umieszczony na tabernakulum czy sam ołtarz, przedstawiający moment, w którym Maksymilian doznaje objawienia- Matka Boska pokazuje mu dwie korony- czystości i męczeństwa, i pyta, czy Kolbe je przyjmie. Otrzymuje odpowiedź twierdzącą.
 
                         




  Na lewo od drzwi wejściowych znajduje się komnata z figurą Maryi, na prawo drzwi prowadzące do dolnego kościoła oraz na chór, gdzie umiejscowione są organy i śpiewa schola. Obok małej bocznej kapliczki z Maryją jest pamiątkowa tablica z listą poległych w II wojnie światowej oraz druga opisująca właśnie powstanie świątyni. Na prawo od ołtarza

  Proboszczem w latach 1980-1999 był ksiądz Mądrzyk, obecnie jest nim ksiądz Jan Raczek; wikary to ksiądz Stanisław Holla.

  4 grudnia bieżącego roku w parafii miała miejsce peregrynacja obrazu Miłosierdzia Bożego.
 
  Z tym kościołem wiąże się wiele moich wspomnień. Zostałam w nim ochrzczona, przyjęłam Pierwszą Komunię, 8 listopada zeszłego roku byłam bierzmowana i zapewne kiedyś wezmę w nim ślub (o ile wezmę ;) ). Działam w Grupie Apostolskiej, która tu powstała. W tym roku wystawiamy dość... nowatorskie...? jasełka, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Lubię śpiewać razem z dziewczynami na scholi i wygłupiać się na próbach... Odnoszę wrażenie, że ten kościół to mój trzeci dom. A dlaczego trzeci, to dość skomplikowana sprawa ;) Może kiedyś o tym napiszę...

  No cóż, na dzisiaj chyba już skończę. Chciałabym jeszcze raz życzyć wszystkim roku 2013 lepszego, niż był ten 2012; szczęścia, które jest jak okulary pana Hilarego... miłości, radości. Pozytywnej energii... Spełnienia marzeń, choć kiedy się spełnią, przestaną być marzeniami.
                 


wtorek, 27 listopada 2012

Szkoła kiedyś, szkoła dziś




  Dzień dobry!
  Dzisiaj chciałabym napisać o szkolnictwie w mojej miejscowości z perspektywy kolejno mojej babci, mojej mamy i mnie samej. Zapraszam.

  Pierwszą szkołę, działającą zresztą sezonowo (tj. od jesieni do wczesnej wiosny, by dzieci mogły pomagać przy zbiorach) otwarto w roku 1870. W 1918, po odzyskaniu niepodległości, dysponowała bogatym zbiorem rozmaitych pomocy naukowych i sporym księgozbiorem. Podczas dwudziestolecia międzywojennego nastąpił niewątpliwy rozkwit tej placówki- prowadzono nowoczesne kursy i zajęcia, szkoła miała bardzo dobrą opinię. W ostatnich latach przed wojną, 1938-1939 wybudowano dodatkową klasę i mieszkania dla powiększającego się grona pedagogicznego, co, niestety, poszło na marne. Budynek został zajęty przez Niemców, którzy, opuszczając go po kilku miesiącach w akcie zemsty zniszczyli kroniki i zbiory. Na przekór przeciwnościom, po roku 1945 pracownia dalej rozwijała się.

                                   

                   Budynek starej szkoły- obecnie na nowo pomalowany, pełni funkcję magazynu

Budowę nowego gmachu szkoły rozpoczęto w 1973 roku, otwarcie nastąpiło 10 października 1974. Patronem szkoły podstawowej jest Józef Bem. W chwili obecnej znajduje się tam zarówno przedszkole, jak i podstawówka oraz gimnazjum. Uroczystość nadania patrona gimnazjum odbędzie się 1 czerwca 2013 roku, będzie nim ks. Jan Twardowski.

                                  

                                          



  Moja babcia ukończyła szkołę podstawową 51 lat temu.  
  Uczęszczała jeszcze do starej szkoły. Kiedy się tam uczyła, dostępne były 3 pomieszczenia; nauka trwała 7 lat. Klasy były różne, nieraz nieliczne, tylko od 11 do 14 osób, czasami ponad 20. Nie można się jednak temu dziwić, przecież to tylko wiejska szkółka... Kiedy wiele osób było nieobecnych, łączono wszystkich i uczono dużą grupę dzieciaków. Na terenie placówki znajdowały się pola, na których w ramach biologii odbywały się zajęcia z ogrodnictwa. Dzieci ćwiczyły na podwórzu. Uczono polskiego, historii, matematyki, chemii... teoretycznie tych samych przedmiotów, co dzisiaj. Jednak, co ciekawe, na około 200 uczniów  przypadało tylko 4 lub 5 nauczycieli, którzy nie byli 'wyspecjalizowani'- polonista nie uczył wyłącznie języka ojczystego. Moja babcia przez rok uczyła się niemieckiego, jako, że kierownik umiał ten język.
Zadałam jej pytanie- jaki był stosunek uczniów do nauczycieli? Stwierdziła, że panowała większa dyscyplina, a uczniowie czuli większy szacunek i respekt do wychowawców.

  Moja mama ukończyła szkołę podstawową 24 lata temu. 
  Chodziła już do nowej szkoły. Uczyła się w niej przez 8 lat. Trudno mi tutaj jest napisać coś o rozkładzie szkoły; zamieszczę to raczej w swoich wspomnieniach. Klasy także liczyły około 20 osób. W ocenie mojej mamy dzieci były bardziej zdyscyplinowane niż my,  pokolenie internetu i wychowania bezstresowego. Dobrze wspomina ten czas.

  Ukończyłam szkołę podstawową 3 lata temu. 
  W porównaniu do sytuacji opisanych powyżej, te trzy lata zdają się być snem. Do ZPO w Filipowskiej uczęszczałam tak naprawdę przez 12 lat... Od przedszkola, przez podstawówkę po gimnazjum. Oczywiście, najlepiej wspominam te trzy wychowania przedszkolnego ;) Jednak to, że byłam z niektórymi ludźmi tak długo, pozwoliło mi się z nimi niezwykle silnie związać.
  Jeśli chodzi o nauczycieli... Zarówno w klasach 1-3, jak i 4-6 miałam niesamowite wychowawczynie, które były także znakomitymi, jak sądzę, pedagogami. Bardzo dużo im zawdzięczamy, rocznik 1996, pomagały nam się rozwijać i rozumiały. Chciałam także wspomnieć o gimnazjum, gdzie byliśmy pod opieką bardzo inteligentnej i wymagającej polonistki, na którą nieraz psioczyliśmy, jednak na egzaminach zauważyliśmy efekty jej działań. Uczyła mnie także równie odpowiedzialna historyczka. Możliwe, że duży wpływ na nasz szacunek do nich miał fakt, że uczyły w naszej szkole zasadniczo od jej powstania, od roku 1974; że uczyły naszych rodziców. Były nauczycielkami tak zwanej starej daty. Nauczanie było ich powołaniem. Biologii i chemii w 1 i 2 klasie gimnazjum uczyła mnie nauczycielka, która pracowała jeszcze starej szkole. Niestety, w 2011 roku odeszła na emeryturę.
  Szkoła jest piętrowa, podzielona na część gimnazjalną i szkoły podstawowej, kilka sal należy do przedszkola. Na parterze znajduje się sekretariat, sala gimnastyczna, duży hol, zejście do szatni oraz szkolnej biblioteki. Na piętrze są sale lekcyjne oraz będzie znajdować się aula. Podczas wakacji tego roku dobudowano kilka klas. Najmilej wspominam klasopracownię polonistyczną i historyczną, jestem jednak umysłem typowo humanistycznym ;)
  Przedmioty, jakich mnie uczono... W szkole podstawowej polski, matematyka, angielski, przyroda... W gimnazjum zaczęto nas także (w moim odczuciu) męczyć niemieckim, z którym radziłam sobie raczej źle; dalej moimi faworytami były historia i języki- polski i angielski. Biologia, chemia... Fizyka (męka)...
  Nie mogę powiedzieć, że kochałam to moje ZPO. Tak naprawdę pod koniec miałam dość swojej starej-nowej klasy (jako, że na początku gimnazjum przyłączono do nas młodzież z Filipowic i rozbito stare składy), i męczącej mnie już atmosfery. Muszę jednak przyznać, że czuję teraz pewnego rodzaju nostalgię za starymi czasami, tym bardziej, że część moich znajomości rozbiła się na milion małych kawałków. Lecz jest to już zamknięty rozdział...
  Podsumowując tę moją dygresję, mimo wszystko dużo zawdzięczam szkole w Woli Filipowskiej. Spędziłam tam... Chwilka, liczę... trzy czwarte swojego dotychczasowego życia. Były to ciekawe lata. Przyjaźnie się zawiązywały i rozpadały. Szaleliśmy na przerwach i psociliśmy na lekcjach... Tęsknię zwłaszcza za klasą 6b, typową podstawówką...

  Na zakończenie chciałabym przeprosić za te moje małe odejścia od głównego tematu, ale chciałam, żeby ten post dotyczył bardziej moich przeżyć związanych z tą szkołą. Na następny raz chciałabym przygotować wywiady ze wspomnianymi tutaj nauczycielkami.

  Zapraszam ponownie!


Bibliografia:
1) http://wola-filipowska.blog.onet.pl/

2) http://zpowola.edupage.org/about/?


niedziela, 4 listopada 2012

Historia, kapliczki i cmentarze




  Dzień dobry!
  Dzisiaj chciałabym opowiedzieć  o historii Woli Filipowskiej, o kapliczce oraz dodać słów kilka o tutejszych cmentarzach.
  Zapraszam.

  Prawdę mówiąc, mimo iż wydawało mi się, że jestem już dość obeznana z tematem, zaskoczyła mnie ilość informacji o rozwoju gminy Krzeszowice, postanowiłam więc skupić się na razie tylko na historii mojej wioski.  Jest ona dość zawikłana i chaotyczna- na początku na tym terenie rozwijało się kilka niezależnych od siebie osad (przysiółków), z których najstarsza jest obecnie nazywana Starą Wolą. Pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą z XIV wieku. Znana była wtedy jako Navogy Wola sub Thanczin, ze względu na karczmę Zawadę (która razem z Charbielowem nazwana jest potem wsią)  założoną około roku 1413 przez Nawoja z Tęczyna na drodze z Krakowa do Trzebini. Mieszkańcy wioski zajmowali się wypalaniem węgla drzewnego i pędzeniem smoły- jak należy się domyślać pracowali dla państwa z zamku Tęczyn. W 1427 roku napotykamy nazwę Nawojowa Wola. Co ciekawe, w roku 1598 w dokumentach pojawiają się dwie Wole, sąsiadujące ze sobą-właśnie Stara Wola pod Teniczinem oraz Nawojowa Wola. W 1601 roku w spisie sporządzanym dla Potockich, a zorganizowany z powodu podziału majątku, po raz pierwszy pojawia się nazwa- Wola Philipowska y Wolka. Prawdopodobnie więc około XVI wieku nastąpiło zjednoczenie poszczególnych osad.

  Pewną zagadką pozostaje dla mnie fakt, dlaczego do nazwy Wola dodano- ‘Filipowska’. Trudne będzie dla mnie wyjaśnienie tego, ze względu na niejasne informacje, ale spróbuję.
W skład Woli Filipowskiej weszły w skład między innymi takie przysiółki, jak Nawojowa Wola, Zawada, Charbielów. Charbielów, który należał wcześniej do Filipowic (jest to wieś poniekąd starsza od mojej, ponieważ pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą z lat 30 XIV wieku; a leżąca obok) został nam odstąpiony.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie są to informacje stuprocentowo pewne; jak mówiłam, historia tych okolic jest chaotyczna.

 

  Ufff, przebrnęłam przez najtrudniejszą dla mnie część. Myślę, że teraz będzie już nieco swobodniej ;)


 
 
Chciałabym przytoczyć teraz wspomnianą już przeze mnie legendę o kapliczkach. Będzie to nieco trudne,
ponieważ nie jest znana i polegać mogę jedynie na przekazie ustnym; jednak spróbuję zrobić to jak najdokładniej.
  Pewien mężczyzna miał problem, wydawało mu się, że jest to sytuacja bez wyjścia. Nazywał się on Piotr Żbik. Modlił się gorąco do Matki Boskiej o pomoc. Któregoś dnia szedł polami, kiedy nagle natknął się na garniec złota. By podziękować Maryi za wstawiennictwo oraz uczcić to wydarzenie, ufundował siedem kapliczek w różnych częściach wsi.   Nie jestem w stanie powiedzieć, na ile jest to prawdą. Nie wiem też, ile mieszkańców oprócz mojej rodziny zna tę króciutką legendę. Mnie opowiedziała ją moja babcia, kiedy jako dziewczynka odwiedzałam z nią jedno z tych miejsc; właściwie ona opiekuje się tą małą świątynią. Czuję więc sentyment do tej kapliczki i pewnego rodzaju smutek, że mimo wszystko jest ona zaniedbana; że taka niewielka grupka ludzi zna tę historię.


  Opowiadano mi, że kiedyś inaczej wyglądała. Na przykład, w miejscu, gdzie teraz jest pusty trójkąt, kiedyś było oko Boga. Kapliczka była odnawiana wiele razy, mimo to czas zrobił swoje.


  Na zdjęciu obok widnieje tablica pamiątkowa, jednak niewiele można z niej odczytać- „Fundator (?) kaplicy Piotr Żbik …………………………………. Małżonka (?) …………. 1896 (?)”
  

 
Fotografię wyretuszowałam, by napis był jak najbardziej wyraźny, ale moje wysiłki były niestety daremne.



 



   Kapliczek było oczywiście więcej, jednak nie udało mi się do nich dostać, za co również przepraszam.         
  Niegdyś utrzymane w bardzo dobrym stanie, jako, że ludzie pracowali w polu; myślę też o innej mentalności. Sądzę, iż nie wytrzymam i wybiorę się kiedyś na wycieczkę, aby je zobaczyć. Opowiadano mi o krzyżu postawionym ku czci ofiar dżumy (prawdopodobnie było ich około pięciu), innych kapliczkach z legendy… Bardzo chciałabym je zobaczyć. Mój żal natomiast wzbudza zaniedbanie, a raczej brak możliwości konserwacji obrazów z ‘mojej’ kaplicy.


                                                               






  Chciałabym teraz opowiedzieć o dwóch cmentarzach znajdujących się niedaleko. Niestety, cmentarz na Woli Filipowskiej powstał wtedy, kiedy kościół, czyli w latach 1977-1978; w związku z tym nie można powiedzieć o nim nic ciekawego. Natomiast cmentarz w pobliskim Tenczynku jest mi bardzo bliski; między innymi z racji tego, że pochowani są tam moi pradziadkowie i prapradziadkowie. W mojej rodzinie zawsze celebrowaliśmy dzień Wszystkich Świętych i mimo wszystko jest to dla mnie święto dość radosne. Kojarzy mi się z pięknym widokiem- przestrzeń rozświetlona milionami zniczy; z anegdotkami o bliskich-zmarłych. Przepraszam, że pozwalam sobie na taką dygresję, ale ten rok nie różnił się od poprzednich.
 
 
Nekropolia tenczyńska najprawdopodobniej powstała w połowie wieku XVIII (kościół św. Katarzyny konsekrowano w roku 1748). Informacje o nim znajdziemy w swojego rodzaju dziennikach prowadzonych przez ks. Smoczyńskiego- „Kartka z dziejów Tęczyna”.
 
                                                  



 
  Pochowany jest tutaj, obok swej matki, aktor Bogumił Kobiela, który grał między innymi Jana Piszczyka („Zezowate szczęście”) i Drewnowskiego („Popiół i diament”). Występował także w teatrze, ponadto był scenarzystą. Tenczynek to jego rodzinna miejscowość. Uległ wypadkowi samochodowemu 2 lipca 1969 roku. Zmarł 10 lipca.

 
 


 Moją małą tradycją było zapalanie znicza na jego grobie. Strasznie go żałowałam. Teraz inaczej to spostrzegam, ale zwyczaj pozostał.


  Pozwoliłam sobie zrobić zdjęcie także innemu grobowi, który po prostu mnie zawsze mnie ciekawił. O ile się nie mylę, jest to grób sztygara.

 
  





                                          

  W Tenczynku są pochowani także żołnierze Armii Krajowej, jednak wolałam nie robić zdjęcia nagrobkom, ze względu na pełniących wartę harcerzy.


                                                                   
                                                          
     

  Na cmentarzu krzeszowickim byłam pierwszy raz wczoraj, właśnie w celu sfotografowania grobu dyktatora powstania listopadowego, Józefa Chłopickiego. Niestety, nie znalazłam informacji na temat daty powstania tej nekropolii.

                                                
                                      
                                                                                                
  Generał p
rzyjaźnił się z hrabią Adamem Potockim. Nie byłabym świadoma faktu, że osoba sławna, która odcisnęła wyraźny ślad na historii Polski szuka spokoju wiecznego w moim pobliżu, gdyby nie moja historyczka z gimnazjum. Dzisiaj jestem jej bardzo wdzięczna za tę informację. Okazało się, że Chłopicki spoczywa w podziemiach kaplicy cmentarnej.

                                                
                                               

                                                                                                                                                                                                               

  Tylko dzięki temu, że na poszukiwania wyruszył ze mną tata, znalazłam miejsce pochówku dyktatora powstania. Spodziewałam się ogromnego obelisku, a nie stosunkowo skromnej tablicy na ścianie kapliczki...  Gdy się rozdzieliliśmy, zgubiłam się między mogiłami, jednak to zagubienie było dla mnie rzeczą bardzo ciekawą. Zobaczyłam wiele nagrobków starych, na niektórych nie można było odczytać, kogo jest to grób.

                          
                          


  Na dzisiaj koniec.

  Dziękuję za uwagę i... mam nadzieję, że zajrzycie tu ponownie ;)


                                                                        
  Bibliografia:

1) Julian Zinkow, "Wokół Krzeszowic i Alwerni wśród podkrakowskich dolinek", cz. 1 Kraków : Wydawnictwo Verso, 2008 ("Seria przewodników monograficznych Juliana Zinkowa po okolicach Krakowa" nr 7)                                                                                       
2) Julian Zinkow, "  Krzeszowice i okolice : przewodnik turystyczny, Warszawa ; Kraków : Wydaw. PTTK "Kraj", 1988
3) Wikipedia
4) www.wola-filipowska.blog.onet.pl
5) http://www.slownik.ihpan.edu.pl/index.php
                                                                                                                                                                                                                                                                                                            
   Plan wioski pobrałam ze strony: www.krzeszowice.pl                                                                               

  
  Pozostałe zdjęcia zrobione zostały przeze mnie